gadżety
Poniżej prezentuję „gadżety podróżnicze”, czyli to wszystko co powinno ułatwić, ubarwić lub udziwnić podróż, ale co nie jest związane z samym kempingiem, czyli np. powerbanki, ładowarki, różne uchwyty, kamerki i inne gadżety. Są one na osobnej „liście”, gdyż motocykl i jego wyposażenie może się zmieniać, a te sprzęty zostają… Oczywiście ich posiadanie nie jest konieczne w podróżowaniu, ale czasem podnosi komfort, uatrakcyjnia, albo… uprzykrza podróż. Coś w stylu: „nie miała baba kłopotu, kupiła sobie kozę…”. Mnie ich kompletowanie zajęło kilka lat i czasem je dla zabawy lub z konieczności używam. Niestety ich posiadanie wiąże się czasem ze zwiększonym ryzykiem kradzieży…
Co tu dużo pisać… Każdy dziś ma telefon komórkowy. Przydaje się on także w podróży motocyklowej. Najczęściej wykorzystuję go do szybkiego skorzystania z map google (ale tylko na postoju, bo normalnie nawiguję przy pomocy Garmina) oraz do rezerwacji noclegów na booking.com. Generalnie jest to narzędzie dostępu do internetu oraz coraz częściej aparat fotograficzny i kamera. Czasem także słucham z niego audiobooka… Przewożę go w kieszeni, a nie przymocowanego do kierownicy. Nie jestem bowiem fanem tego rozwiązania… Jest to leciwy już „ajfon”. Ponieważ ma już swoje lata i jest „po przejściach”, więc specjalnie mi go nie żal jak gdzieś upadnie. I chyba takie rozwiązanie jest lepsze, niż nowy i drogi. Niestety podróżowanie motocyklem niemal nieuchronnie wiąże się z tym, że ten sprzęt gdzieś upadnie, zamoczy się, zabrudzi, porysuje…
Do niedawna korzystałem głównie z lustrzanki Canona EOS 50D z wymiennymi obiektywami. Ale ostatnio coraz częściej Canon zostaje w domu, a zdjęcia robię telefonem. Przy obecnych możliwościach smartfonów ciężka, duża i nieporęczna lustrzanka już chyba na stałe odejdzie do lamusa (przynajmniej na wyjazdach motocyklowych).
Filmy nagrywam albo komórką, albo jeszcze częściej kamerką sportową Go Pro HERO Silver 4. Obecnie są już nowsze wersje tej kamerki, ale ta mi w zupełności wystarcza. Przydała by się w niej stabilizacja obrazu (mają ją już te nowsze wersje Go Pro), albo gimbal. Na razie jednak nie zdobyłem się na taki zakup. Mam natomiast do tej kamerki dokupiony pilot oraz Sena Audio Pack. Pilot to wygodne rozwiązanie do jej uruchamiania zdalnego (zwłaszcza w czasie jazdy). Niestety sterujący moduł wi-fi uruchomiony w kamerce i pilocie zżera baterię z kamerki błyskawicznie… Jeśli zaś chodzi o przystawkę Sena, to służy ona nagrywaniu dźwięku z interkomu na kamerkę. Było by to świetne rozwiązanie (można jechać i nagrywać swoją opowieść lub rozmowę z drugim motocyklistą), ale niestety sparowanie tych urządzeń (kamerki i dwóch interkomów) jest karkołomne, a przede wszystkim niezbyt udane! Nagrywany dźwięk nie jest zbyt wysokiej jakości, a do tego dochodzą dziwne trzaski… Nie polecam tego rozwiązania…
Powerbank to też konieczność w wyjazdach motocyklowych. Nawet jeśli mamy gniazdo 12 V lub śpimy w hotelu gdzie można naładować wszystkie akumulatorki, to i tak zawsze dobrze mieć go pod ręką. Im większa pojemność tym lepiej. Ja korzystam z powerbanka ADATA 20000 Ah.
Dron to dziś moda wśród motopodróżników (i nie tylko), ale w większości przypadków to fanaberia… Jeśli ktoś prowadzi vloga podróżniczego, to jak najbardziej, jest sens go kupować! Filmy z drona zawsze wyglądają świetnie, bo to „nienaturalna” dla ludzkiego oka perspektywa, więc ciekawi i przyciąga wzrok. Nie jest to już dziś urządzenie, które zajmowało by bardzo dużo miejsca. Można kupić bowiem świetnie małe i dobre drony. Ja nie posiadam własnego drona, natomiast mam możliwość darmowego pożyczenia i biorę go czasem na wyjazd. To profesjonalny, mały dron firmy DJI model Mavic Pro. Po złożeniu zajmuje mniej miejsca niż kosmetyczka. Trzy akumulatorki pozwalają w sumie na godzinę lotu (oczywiści z lądowaniem na czas ich wymiany). Jakość filmików i zdjęć jest znakomita (nawet 4K!). Obecnie ten model ma już swoich jeszcze bardziej „wypasionych” następców. Niestety to baaaardzo droga zabawka. Nowa wersja (Pro 2) kosztuje ok. 6 tys. zł. Za to tę pierwszą, używaną przeze mnie, można nabyć już za 3,5 tys. Jednak tak jak mówię, zakup ma sen tylko jak ktoś prowadzi kanał na You Tube lub chce zarabiać na motopodróżach… W przeciwnym razie – szkoda pieniędzy… Do tego dochodzi jeszcze ryzyko, że ktoś go ukradnie…
Po wielu konsultacjach, zasięganiu opinii różnych znajomych i przeglądnięciu dziesiątek filmów na You Tube zdecydowałem, że do nawigacji będę używał jednak standardowego urządzenia GPS, a nie telefonu. Przekonałem się także do konkretnego modelu. To Garmin ZUMO LM 595. To najbardziej zaawansowane jak na chwilę obecną urządzenie i niestety bardzo drogie… Wcześniej w samochodzie miałem Tom Toma i nie byłem nim zachwycony, choć było to urządzenie z wyższej półki (dziś już leciwe). Rozważałem także możliwość zakup nowego, najbardziej zaawansowanego technicznie Tom Toma Rider 550, ale jak go zobaczyłem „na żywo” u kolegi i jego działanie, to jednak wybrałem Garmina… Urządzenie ma oczywiście dożywotnią darmową aktualizację map i mnóstwo „bajerów”. Na razie nie miałem z nim jakichś problemów. Nie potrafię jeszcze wykorzystać w pełni wszystkich jego funkcji (zwłaszcza planowania trasy poprzez komputer), ale pracuję nad tym…
Do zamocowania nawigacji nie używam oryginalnych uchwytów, lecz akcesorium z firmy na „T”, które umożliwia zamknięcie nawigacji na kluczyk. Jest to solidne i bardzo dobre rozwiązanie, bo dzięki niemu nie trzeba się martwić, że jak pójdziemy płacić za benzynę, to nam jakiś żulik zwinie nawigację… No chyba, że będzie miał ze sobą pilarkę kątową z tarczą do metalu…
Coraz rzadziej je stosuje, ale niekiedy się zdarza. Częściej nie tyle po to by uchronić sam motocykl przed kradzieżą, co np. bagaż, ubranie lub kask. I tak posiadam blokadę na przednie koło firmy „Xena”, ale praktycznie jej nie używam lub bardzo rzadko. Mam też gruby łańcuch w oplocie by przypiąć motocykl do jakiegoś trwałego elementu. Częściej jednak niż motocykl przypinam nim kurtkę i spodnie lub kask do motocykla… Mam linki stalowe, ale te to już tylko do przypięcia kasku się nadają. Posiadam też siatkę pac-safe do zabezpieczenia bagażu. Czasem z niej korzystam, choć chroni ona co najwyżej „psychologicznie”… Generalnie jak ktoś chce coś ukraść to i tak to zrobi. „Profesjonalny” złodziej poradzi sobie z każdym zabezpieczeniem. Wyżej wymienione zabezpieczenia chronią co najwyżej przed pospolitym żulikiem, który zawieruszy się gdzieś koło motocykla i chce coś „zwinąć” na piwo…