Przejdź do treści

jaki motocykl wybrać?

Po pierwsze: Sprawny! Niewątpliwie podróżować można na każdym motocyklu, który jest w stanie sam się przemieszczać. A nawet jak jest średnio sprawny, to także można nim podróżować z tym, że należy się liczyć, iż większą część wyjazdu spędzi się na poszukiwaniach mechanika lub części do motocykla. Ewentualnie, gdy ktoś umie naprawić swój motocykl sam, to i tak jego podróż w takim wypadku będzie polegać na repeceniu przy motorze, a nie na jeździe. W sumie – można… Pytanie jednak takie: czy nie lepiej majsterkować w domu, we własnym warsztacie, a nie gdzieś na trasie? Zatem odpowiedź: motocykl powinien być sprawny!

A jakiej ma być marki?

I tu odpowiedź jest też dosyć prosta: nie ma to prawie żadnego znaczenia! Prawie… Dlaczego? Bo to nie marka motocykla decyduje o tym, czy nadaje się on do podróżowania, lecz jego model, typ, przeznaczenie… By to lepiej zrozumieć potrzebna jest pewna dygresja o kwestii fundamentalnej: co to jest podróżowanie!? Przecież każda jazdana na motocyklu (nawet ta do pracy i z powrotem) jest jakąś podróżą. Tylko że są podroże, przejażdzki i wyprawy. Tak ja bym to skategoryzował. A więc:

01

przejażdżki

Jeśli jeździsz tylko w niedziele do Zakopanego i czasem w Bieszczady
(czyli robisz mniej niż 3 tyś km. na rok)

Tak bym nazwał wszystkie wyjazdy jednodniowe. Niekiedy nazywa się je jazdą „wokół komina”, gdyż startujemy i kończymy wyjazd przy kominie, czyli w domu. Do takich należą wyjazdy do pracy, na zakupy, na popołudniowy niedzielny wypad do Zakopanego, etc…

Do tego typu wyjazdów może posłużyć każdy motocykl, niezależnie od marki, typu i ceny. Jeśli zamierzasz tylko tak „podróżować”, a przy tym nie zależy Ci na lansie, kup sobie Rometa. Nie trzeba na niego prawa jazdy kat. A i jest stosunkowo tani. Motocyklistów uprawiających tego typu jazdę nazywa się potocznie poprostu bikerkami (oczywiście są różne podkategorie bikerków… Ale to już osobny temat…)

Cechy motocykla „przejażdżkowego”:

  • – nie musi być wygodny, bo odcinki trasy i tak są krótkie
  • – nie musi mieć dużego baku lub małego spalania, bo i tak stacje benzynowe są co kawałek
  • – może być „lanserski”, błyszczący chromami, obity skórą, podświetlony jak choinka, bo i tak więcej czasu „pieści” się go w garażu, niż nim jeździ
  • – może być bardzo szybki, z oponami „slikami”, bo nawet w deszczu kawałek drogi powrotnej do domu zawsze się jakoś się przejedzie
  • – może być ciężki, hałasować (w granicach przepisów), innymi słowy: każdy motocykl tu się nadaje

 

02

podróże

Gdy oprócz jazdy w niedziele do Zakopanego jeździsz jeszcze na tydzień na Chorwację (robisz 3-10 tyś km rocznie)

Jeśli masz zamiar wyjechać gdzieś dalej i na dłużej motocyklem, to mamy już do czynienia z podrożą. Motocykliści –  podróżnicy w tej kategorii zwani są „tourerami”. I od razu, żeby nie robić z siebie głupka, nie nazywajmy (jak to się często zdarza np. na You Tube) wyjazdu do Europy „wyprawą” (zwłaszcza Europy zachodniej, czy na Bałkany). To po prostu wyjazd, podróż, ale nie wyprawa! Przynajmniej w moim (subiektywnym) odczuciu! Trudno nazywać wyprawą coś, co związane jest z noclegiem w hotelu, żarciem w knajpie i do najbliższej stacji benzynowej nigdy nie jest dalej niż 50 -100 km. To po prostu zwykłe PODRÓŻE! Takie same jak samochodem lub z biurem podróży, tylko zorganizowane samodzielnie i na motocyklu. Być może (ba, na pewno!) w Europie są gdzieś miejsca, gdzie aby dojechać trzeba tłuc się po bezdrożach i szutrach, ale nawet jazda po czymś takim w Europie to jeszcze nie wyprawa! To po prostu bardziej wymagająca podróż! I tyle! Nawet wyjazd do Albanii, Rumuni, Bułgarii czy Mołdawii (w których byłem!), gdzie drogi czasem są ekstremalne, nie zasługuje na miano wyprawy. Nie wiem co z Rosją (zwłaszcza z tą „zamoskiewską”), bo tam nie byłem, ale z drugiej strony: czy Rosja to na pewno Europa? Bo jak byłem na Ukrainie to miejscowy milicjant mi powiedział, że „Ukraina, eta niet Jewropa…”  Więc może Rosja to też „niet Jewropa…” Tak czy inaczej: ja na pewno podróży po Europie, nawet trwającej miesiąc, nie nazwę wyprawą, tylko zwykłą PODRÓŻĄ. A do takich wyjazdów znów nadaje się praktycznie każdy motocykl… Prawie każdy…

Zatem od czego zależy wybór motocykla? Od długości pokonywanych dziennie odcinków, od oczekiwanego konfortu jazdy, od rodzaju nawierzchni po której się będziemy poruszali, od odległości między stacjami benzynowymi w kraju, który zamierzamy odwiedzić, od tego czy jedziemy sami, czy z pasażerem (czyli z „plecaczkiem”) i wreszcie od zasobności potrfela. A to ostatnie ma znaczenie nie tylko jeśli mamy zakupić motocykl, ale także od tego ile kasy możemy wydać na samą podróż, czyli co i gdzie jemy, gdzie i jak śpimy, etc. Jeśli mamy złotą kartę kredytową, to nie musimy brać ze sobą namiotu, ani jedzenia, a nawet ubrania, zatem motocykl może być mały i lekki. Jeśli musimy wieźć ze sobą wszystko, to trzeba kupić maszynę, która nas i bagaż udźwignie (i się nie złamie) oraz nas uciągnie. No i wreszcze musi to być motocykl, który ma zawiesznie odpowiednie do rodzaju drogi, którą pojedziemy. I tu przechodzimy do trzeciej kategorii wyjazdów: wyprawy. Ale zanim, to jeszcze…

Cechy motocykla podróżnego:

  • – w miarę wygodny (pozycja raczej wyprostowana, a nie jak na ścigaczu czy z rękami wysoko w górze!)
  • – nie musi mieć opon terenowych (a nawet nie powinien)
  • – felgi mogą być ze stopów, bez szprych
  • – nie musi mieć dużego prześwitu i wielkich skoków zawieszenia
  • – lepiej, żeby nie był to ścigacz, bo te mają bardzo niewygodną pozycję kierowcy
  • – powinien mieć możliwość montażu kufrów (oryginalniych lub akcesoryjnych)
  • – dobrze, jeśli ma np. podgrzewane manetki, gniazdo 12 V, możliwość podpięcia GPS
  • – może być dosyć ciężki 

– przykłady: Honda CBF, Suzuki Bandit, Honda Crosstourer, Honda Varadero, Suzuki V-strom 650 lub 1000, Kawasaki Versys, czyli wszystkie tzw. „sportowo-turystyczne” i wszystkie te „wynalazki”, które mają kufry zamocowane na stałe i silniki od 1200 ccm wzwyż (Goldwingi i inne). Niestety do tej grupy zaliczył bym dziś także dużego GS-a w wersji normalnej (nie Adventure) i pokrewne jemu: Dukati Multistrada, dużą Yamaha Tenere, itp. Generalnie to motocykle turystyczne, ale moim zdaniem zbyt duże i przeładowane elektroniką. Takie jest moje odczucie. Te ostatnie to w sumie motocykle „wyprawowe”, ale bliżej im do samochodowego suva, niż do terenówki.

03

wyprawy

Gdy cały wolny czas, a może nawet znaczną część życia spędzasz na motocyklu i robisz ponad 10 tyś. km rocznie

W moim mniemaniu prawdziwa wyprawa to taki wyjazd, w którym bagaż i choć rezerwę jedzenia wieziemy ze sobą na motocyklu, droga po której się poruszamy to nie tylko asfalt, między tankowaniami nie przejedziemy na pełnym baku, nocujemy nie tylko w hotelach, ale i w namiotach, i pod gołym niebem, nie jedzie za nami samochód z kompletem części i mechanikiem, kucharzem, bagażami, generatorem prądowym (taki wyjazd to może i wyprawa, ale taka „kontrolowana”). I na taką wyprawę to już na pewno nie polecam motocykli typu „ścigacz, czoper, cruiser” oraz tzw. „szosowo-turystycznych”. Absolutnie odpada także Honda Goldwing i wszystkie BMW-ice, prócz tych z pułki GS – Adventure. Do takich wyjazdów TYLKO motocykle o zawieszeniu z prześwitem powyżej 20 cm, z oponami z kostką i skokiem amortyzatorów min. 200 mm. Te nowsze łatwo rozpoznać, bo często mają przydomek „adventure”. Oczywiście, ktoś powie „na każdym motocyklu da się wszędzie wjechać”. No tak… Ale sztuką jest także wyjechać i tak podróżować, by połowa naszej wyprawy nie polegała na dźwiganiu motocykla i przeprowadzaniu przez byle trudniejszy odcinek. Bo można i tak… Motocyklistów tej kategorii także nazywa się „tourerami”, ale należą oni do specjalnej podkategorii o nazwie „star trek” (czyli dojechać tam, gdzie nikt nigdy jeszcze motocyklem nie dojechał…).

Ideałem motocykla wyprawowego była by jak najmniejsza masa, a jednocześnie przyzwoita moc i ładowność. Niestety rzadko to idzie w parze. Są motocykle zbliżające się do ideału, ale ideału nie ma. Coś za coś. Np. kultowy turystyk BMW 1200 GS Adventure niby wspaniały, pakowny, wygodny, mocny, o olbrzymim zasięgu… Ale ile waży taka „krowa”?! Do tego tak naszpikowana elektroniką, że jak coś „nawali” to bez autoryzowanego serwisu i komputera: ni hu hu… Wiem, że wielu się obrazi, ale dziś uchodzi on już raczej za takiego „suva”, a nie rasową terenówkę. Oczywiście można nim objechać cały świat i po każdej drodze, a nawet bezdrożach, ale pod wrunkiem, że nic się w nim nie zepsuje oraz że jedzie się w towarzystwie, które pomoże go wyciągnąć z błota w razie czego… Podobnie zresztą jest z Dukati Multistradą, czy Yamahą Super Tenere, KTM-em, Trumphem Tigerem, czy posiadaną przeze mnie nową Hondą Afryką Twin. To motocykle wyprawowe, ale lepiej żeby się w trasie nie zepsuły… No i po bagnach nimi nie pojedziesz…

Cechy dobrego motocykla wyprawowego:

  • – jak najlżejszy i najpakowniejszy
  • – jak najmniej elektroniki (jeśli jedziemy poza cywilizację)
  • – lepiej starszy niż nowy
  • – duży bak, duży prześwit i skoki zawieszenia
  • – koła na szprychach i opony terenowe
  • – podgrzewane manetki wskazane, gniazdo 12 V konieczne
  • – najlepiej model popularny, do którego części wszędzie dokupi
  • – rama stalowa, żeby łatwo było ją pospawać

 

04

Off Road

Gdy lubisz się brudzić

Ta kategoria motocyklistów zwie się czasem „dirty” czyli brudasy. Tu nie chodzi by gdzieś daleko pojechać, by dużo zobaczyć. Tu chodzi o to by się dobrze bawić w terenie, by się wybrudzić, by wjechać tam, gdzie normalnie trudno wejść pieszo. To motocykl do zabawy w terenie (na torze lub w lesie), a niekiedy do wyścigów typu Paryż-Dakar lub Kalahari Rally. Są i tacy, którzy nawet nie lubują się w jeździe po błotku lub piasku lecz po skakaniu po skałach. Odmiany tego typu offroadowych szaleństw są niewyczerpalne…Zasada doboru motocykla jest mniej więcej taka: im lżejszy i o mocniejszym zawieszeniu tym lepszy w teren. Ważne są też odpowiednie opony i silnik.

mototraper

Lewa w górę!

Reasumując: marka motocykla nie jest najważniejsza, lecz jego zastosowanie, a więc rodzaj podróżowania jaki chcemy uprawiać. Dlatego zanim go kupimy trzeba zadać sobie jedno, fundamentalne pytanie:

jaki rodzaj podróżowania mnie interesuje?! 

I jeszcze jedno! Nie tylko trzeba sobie na to pytanie odpowiedzieć, ale także spróbować prawdziwej podróży motocyklowej! Bo nagle się okaże, że to podróżowanie to świetnie wygląda na filmikach z You Tube, ale jak ktoś przeżyje ulewę na autostradzie, upał 45 stopni na skrzyżowaniu ze światłami, noce z komarami, mycie w zimnej wodzie i jedzenie z puszki, to z przerażeniem odkrywa, że jednak to nie dla niego… A wtedy przykro się robi, że zainwestowałem kupę szmalu w hobby, które po pierwszej podroży już mi bokiem wychodzi…